A gdyby tak porozmawiać ze Śmiercią?
Jakkolwiek zaskakujący może się wydawać ten tytuł, są ludzie dla których bynajmniej nie jest on czymś abstrakcyjnym. Okazuje się nawet, że postać kojarzona z filmem „Joe Black” lub nieco starszym serialem „Dotyk Anioła” wcale nie do końca jest wytworem wyobraźni scenarzystów.
To byt duchowy, który wita człowieka na końcu ziemskiej drogi. Jest on ku nam na tyle życzliwie nastawiony, że nie lubi nas dodatkowo stresować. W każdej kulturze ukazuje się postać, jaką tam zwykło się nadawać wyobrażeniom o śmierci. Może być więc drapieżnym zwierzęciem, krukiem, podobizną szkieletu z kosą w dłoni lub po prostu czarną postacią w płaszczu z kapturem, stojącą u wezgłowia chorego.
Z opowiadań osób, które przeżyły śmierć kliniczną lub wypadek bezpośrednio zagrażający życiu wynika, że w większości przypadków osoba przechodząca do innego wymiaru jest w pełni świadoma tego, że odchodzi. Nie zawsze poświęca temu przeżyciu uwagę, bo jest zaciekawiona tym, co nastąpi dalej, po przebyciu tunelu, na którego końcu widać Światło. To Światło jest opiekuńcze, pełne akceptacji, kochające. Ono (lub bliscy z rodziny tego, kto właśnie przeszedł z twego świata do innego) biorą tę osobę pod opiekę i prowadzą dalej. Byt duchowy, którego nazywamy Aniołem Śmierci, pomaga duszy człowieczej przekroczyć granicę wymiarów, co wiąże się ze zmianą wibracji energetycznej na wyższą.
Co może wydać się dosyć zaskakujące, ten sam byt duchowy, który towarzyszy nam w końcówce ziemskiego żywota, pojawia się (według jego własnych słów) na samym początku naszej drogi, sprowadzając duszę poczętego dziecka do łona matki.
I takie sprowadzenie duszy w wymiar cielesny także łączy się ze zmianą wibracji energetycznych na takie, które są dopasowane do możliwości ciała ludzkiego. To, co można wywnioskować z relacji ze spotkaniem ze śmiercią, jest dosyć pocieszające – w tych trudnych (z naszego punktu widzenia) chwilach na poziomie duchowym nie jesteśmy ani na chwilę pozostawieni sami sobie. Naturalny dla człowieka lęk przed śmiercią może choć odrobinę złagodzić świadomość, że przekroczymy TAMTE drzwi w towarzystwie innej, życzliwej nam duchowo istoty. A po drugiej stronie czekają bliscy i przyjaciele, którzy przed nami przekroczyli ten próg, oraz akceptująca nas Światłość. Kto wie, być może właśnie ze względu na takie doświadczenia ci, którzy doświadczyli śmierci klinicznej lub też doświadczenia z pogranicza śmierci, już się tego momentu nie boją? Co więcej, zupełnie inaczej patrzą na życie, żyjąc radośniej, dojrzalej, głębiej, pełniej?
A my możemy w jakiejś mierze uważać się za szczęściarzy, mogąc czerpać z ich doświadczeń i mieć możliwość zmienić swoje życie zanim (dosłownie i/lub w przenośni) zawiśnie ono na włosku… Ci, którzy są już po drugiej stronie i kontaktują się z nami przez osoby zwane medium, jak i ci, co wrócili, mówią jednym głosem: i w tym życiu, i w następnym: liczy się tylko miłość.