Mam na imię Amanda. Channeling Anielski oraz Tarot to moje życiowe pasje, na ich zgłębienie poświęciłam wiele lat. Posiadam ogromne doświadczenie we wróżeniu. W tym czasie wiele widziałam, zetknęłam się z rzeczami, o których innym się nawet nie śniło. Nauczyłam się pokory wobec losu.
Przekazy anielskie, które otrzymałamSpośród wszystkich Przesłań Anielskich, chciałabym przedstawić Wam pierwszy przypadek channelingu jaki doznałam, gdyż to właśnie on utwierdził mnie w przekonaniu aby swoje życie całkowicie poświęcić rozwojowi duchowemu, a co za tym idzie służbie innym ludziom. Było to latem roku 1994, wraz z moją dobrą koleżanką Beatą oraz jej znajomą wybrałyśmy się na krótkie wczasy w okolicach Zakopanego. Wędrówka po górach zawsze pozwalała mi nabrać dystansu do świata, poza tym leśne doliny są wspaniałym miejscem do oddawania się głębokim medytacjom. Czwartego dnia pobytu, po mojej porannej medytacji, miałyśmy we trojkę zdobyć przełęcz Zawrat – miejsce z którego rozpościera się wspaniały widok na dolinę Pięciu Stawów i Stawu Gąsienicowego. Niechybnie Beata doznała skręcenia kostki tuż po wyjściu ze schroniska, chciałyśmy zrezygnować z wyprawy i zostać razem z nią, lecz po usilnych namowach Beatki abyśmy nie odpuszczały, postanowiłyśmy wyruszyć w wędrówkę. Koleżankę Beaty – Iwonę poznałam dopiero w trakcie naszych wczasów, znałyśmy się zaledwie od kilku dni, droga upłynęła nam na rozmowach na ogólne tematy. Iwona wyglądała na kobietę zamkniętą w sobie – nie chciałam być zbyt nachalna i wypytywać ją o życie prywatne, toteż przez większość czasu koncentrowałam się na podziwianiu letniej górskiej przyrody. Po kilku godzinach wyczerpującej wędrówki dotarłyśmy do przełęczy. Było piękne słoneczne sierpniowe popołudnie, widok, który rozpościerał się z tego miejsca był niesamowity, wręcz majestatyczny, promienie słońca odbijały się od tafli jezior dając im wygląd ogromnych szmaragdów. Poczułam nagły przypływ respektu do przyrody i jej Stwórcy, zapragnęłam oddać się kontemplacji. W pewnym momencie oczami swej intuicji ujrzałam otoczonego purpurą Archanioła Jeremiela. Poczułam nagły przypływ ciepła i szacunku, po prostu wiedziałam, że Istota ta otacza mnie miłością i ma mi coś do przekazania. Nie zdając sobie sprawy z tego co robię wzięłam do ręki ostry kamień i zaczęłam kreślić nieznane mi znaki na skale. Bardzo trudno ocenić ile to trwało, ponieważ Iwona w tym czasie urządziła sobie drzemkę. Kiedy doszłam już do siebie, zaczęłam przyglądać się swemu „dziełu”, jednak ku mojemu rozczarowaniu, dostrzegałam tylko niezrozumiałe symbole, chociaż trzeba przyznać zadziwiająco symetryczne. Wtem przybiegła do mnie Iwona, wybudzona z popołudniowej drzemki. Gdy zobaczyła moje malowidło skalne w jej oczach pojawił się promyk radości jakiego jeszcze u niej nie widziałam. Od razu zapytałam ją czy rozumie co oznaczają te znaki. Kiwnęła potakująco głową, lecz dopiero po kolejnych pięciu minutach udało mi się zachęcić ją do mówienia. Kobieta rozpłakała się i zaczęła mi opowiadać swoją historię. Iwona mająca wówczas 29 lat była 3 lata młodsza ode mnie, a miała już na koncie nieudane małżeństwo zakończone rozwodem. Mąż, człowiek wyjątkowo autorytarny zabraniał jej pracować, twierdził, że kobieta powinna zajmować się domem i wychowaniem dzieci. Przez 2 lata bez sukcesu starali się o potomka, w końcu sfrustrowany mężczyzna porzucił ją dla innej kobiety. Iwona popadła wówczas w apatię, straciła poczucie własnej wartości – zupełnie niesłusznie, wszak była wykształconą kobietą – skończyła 2 fakultety: filologię angielską oraz pedagogikę. W wyjściu z depresji pomagała jej odnowiona znajomość z Jarkiem – kolegą ze studiów, który wyjechał do Australii. Dokładnie 5 dni przed naszą wycieczką zaproponował jej pracę w ośrodku dla dzieci autystycznych w Adelaide – mieście w którym mieszkał już od 4 lat. Iwona ofertę wyjazdu do tak odległego kraju uznała za szaleństwo. Na zachętę Jarek przesłał jej faksem kilka zdjęć miasta oraz tego ośrodka. Na jednym z nich była tablica ścienna z wywieszonymi pracami dzieci, a wśród nich na pierwszym planie rysunek , który do złudzenia przypominał moje skalne „dzieło”. Nigdy nie zapomnę reakcji Iwony, bowiem kobieta nikomu nie pokazywała tego zdjęcia (nie było wtedy Internetu więc niemożliwym było żebym widziała gdzieś ten rysunek wcześniej). Kiedy opowiedziałam Iwonie całą prawdę o mojej wizji uznała to za znak od Sił Wyższych i miesiąc później, po załatwieniu formalności wyleciała do Australii. Do dzisiaj prowadzimy korespondencję mailową. Iwona pomimo upływu czasu wciąż dziękuję Istotom Anielskim za tamten znak. Jest teraz kobietą spełnioną realizuje się w pracy, 3 lata po wyjeździe pobrała się z Jarkiem. Metody leczenia bezpłodności dostępne w Australii sprawiły, że bez problemu doczekali się dwójki zdrowych i szczęśliwych dzieci. Iwona podkreśla na każdym kroku, że jest teraz kobietą spełnioną na każdej płaszczyźnie. Wszystko za sprawą jednego cudownego znaku – Przekazu Anielskiego, którego miałam okazję doświadczyć.
Czy jestem w stanie skomunikować z Aniołami również Ciebie?Z płynącą z głębi serca intencją pragnę pomóc również Tobie, nie jestem jednak w stanie obiecać, że w trakcie jednej rozmowy telefonicznej będę mogła doświadczyć Przesłania Anielskiego skierowanego do Ciebie, być może będzie potrzebny dłuższy czas ale naprawdę warto próbować. Istoty Anielskie nie kontaktują się z nami na każde nasze zawołanie ale bacznie nas obserwują, jeśli naprawdę pragniesz pomocy z ich strony i kierują Tobą dobre intencje możesz być pewna/y, że doczekasz się pomocy z ich strony. Naprawdę warto spróbować nawiązać kontakt z Aniołami – nic nie tracisz, a za sprawą przesłania od Sił Wyższych naprawdę możesz odmienić swoje życie, doznać poczucia wewnętrznej radości i spełnienia. Jest to stan którego nie da opisać się słowami… coś czego nie można kupić za żadne pieniądze.