Miłość jest bardzo skomplikowana, przez co często mylimy ją, świadomie lub nie, z innymi uczuciami, które zaczynają się w nas rodzić w stosunku do innej osoby. Jednocześnie te uczucia nie tylko mogą być towarzyszami miłości, ale także mogą być jej elementem, przez co tak łatwo jest nam założyć, że to właśnie miłość. Tymczasem taka pomyłka może być dla nas bardzo szkodliwa.
Bliższa więź niż z innymi
Często przyjaźń, zwłaszcza damsko-męska (lub obupłciowa w przypadku osób nieheteroseksualnych) jest przez nas mylona z pojawianiem się głębszego uczucia. Między innymi przez takie podejście utarło się już stwierdzenie, że nie ma przyjaźni damsko-męskiej. Mamy naturalną skłonność do odbierania neutralnych sygnałów w sposób, który obecnie najbardziej nam odpowiada. Dlatego zachowania, które normalnie nie wzbudziłyby u nas żadnych uczuć, bo przyjaciele robią takie rzeczy, sprawiają, że wydaje nam się, że zaczynamy zakochiwać się w danej osobie albo że już jesteśmy zakochani, przez co często rujnujemy naszą przyjaźń.
Przywiązanie lub silna troska
Czasami mamy pod swoją opieką kogoś, kto wymaga od nas, abyśmy interesowali się nim bardziej. To może być nasz irytujący młodszy brat albo kolega z klasy, z którym nasza nauczycielka kazała nam przerobić materiał, na którym on akurat był nieobecny. Im więcej czasu zaczynamy spędzać z taką osobą, tym bardziej się o niego troszczymy, to naturalny mechanizm zawierania więzi. I ponownie, kiedy jesteśmy do kogoś bardzo przywiązani i zależy nam na tej osobie, lubimy od razu przypisywać temu zjawisku nazwę miłości, zwłaszcza że często osoby, które kochamy, są nam szczególnie bliskie. To doprowadza do tego, że niejako sami zmuszamy się do miłości, wobec danej osoby.
Uzależnienie lub bardzo mocna zależność
Na tej zasadzie działa syndrom Sztokholmski. Kiedy jesteśmy do kogoś bezwzględnie przywiązani i nie możemy rozpocząć indywidualnego życia, czasami zaczynamy kochać osobę, która jest dla nas szkodliwa. Czasami jednak nie możemy mówić o miłości, a jedynie o jej projekcji. Miłość do naszego oprawcy często pomaga nam przetrwać trudne sytuacje. Łatwiej jest nam wmówić sobie, że danej osobie realnie na nas zależy i z tą myślą przetrwać. Zwłaszcza jeśli oprawca poza robieniem nam krzywdy jest miły i czuły, kupuje nam różne prezenty albo zasypuje komplementami, przez co sam tworzy wrażenie, jakby wszystko, co nam robił, działo się z miłości.