Trójkąt Bermudzki od dawna stanowi nie lada zagadkę, działając na wyobraźnię ludzi na całym świecie. Nazywano go także Morzem Przeznaczenia, Cmentarzyskiem Atlantyku czy Diabelskim Trójkątem. Cóż jest wyjątkowego w tym miejscu, co tak frapuje, przykuwa uwagę, straszy i nęci jednocześnie? To kwestia niezliczonych zaginięć w tym rejonie samolotów, awionetek, jachtów i całkiem sporych statków. Wszystkie te niewyjaśnione przypadki mają pewną intrygującą cechę wspólną. Otóż przed wejściem w powierzchnię wodną lub powietrzną Trójkąta, statki lub samoloty działały bez zarzutu. Po przekroczeniu granic Diabelskiego Trójkąta, najpierw urządzenia nawigacyjne wariowały, a potem maszyny ginęły bez wieści wraz z pasażerami. W trakcie ostatnich trzydziestu pięciu lat zaginęło tam około siedemset łodzi i statków oraz sto dwadzieścia samolotów. Co więcej, nie udawało się odnaleźć ani wraków, jakie zazwyczaj pozostają po katastrofach, ani tym bardziej pozostałości ofiar ludzkich. A wiadomo, że zaginionymi samolotami czy statkami przemieszczali się przecież pasażerowie. Brak jakichkolwiek śladów tym bardziej skłaniał ludzką wyobraźnię ku nawet najbardziej nieprawdopodobnym scenariuszom.
Trójkąt Bermudzki to obszar na zachód od Florydy, zajmujący około miliona kilometrów kwadratowych (3 razy więcej niż powierzchnia Polski) pomiędzy Miami, Portoryko, a Bermudami. Jest to miejsce bardzo uczęszczane zarówno przez różnego rodzaju jednostki pływające, jak i samoloty. Nietypowe zdarzenia notowano podczas rejsów przez rejon Trójkąta od wieków, przypisując je burzom, piratom lub częściej – nieznanym morskim potworom. Pierwsze oficjalne informacje o nietypowym działaniu przyrządów nawigacyjnych (busoli) i “dziwnych światłach na niebie” w rejonie Trójkąta zanotował sam Krzysztof Kolumb. Dzięki temu to, co wcześniej opowiadali różni marynarze, a czemu być może nie dawano wiary, zostało zapisane dla potomności przez osobę znaną, uznawaną za raczej wiarygodną.
Co sprawia, że w rejonie Diabelskiego Trójkąta przy dobrej pogodzie znikają zupełnie bez śladu sprawnie działające maszyny? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Zwolennicy niezwykłych teorii skłaniają się ku interwencji “obcych”, być może “przejmujących” statki i samoloty wraz z załogą. Istnieje także teoria, według której wody Trójkąta Bermudzkiego są bramą do innego wymiaru. Teoria owa zdaje się być w miarę interesująca dla zwolenników zjawisk paranormalnych. Okazuje się, że po drugiej stronie kuli ziemskiej, na tej samej szerokości geograficznej na Pacyfiku rejestruje się podobne tajemnicze i tragiczne zjawiska. Dotyczą one głównie zaginięcia różnych jednostek pływających. Obszar tych wód, usytuowany na południe od Japonii, także nazwano Diabelskim Morzem. Ludzka wyobraźnia podsuwa niemal od razu jeden z wariantów odpowiedzi, o tajemnym połączeniu obu “wrót czasoprzestrzennych”, poprzez które obiekty miałyby przenosić się do innego wymiaru.
Dla nastawionych na weryfikowalne efekty i konkretne odpowiedzi, takie wyjaśnienie nie jest satysfakcjonujące. Nauka stara się więc znaleźć racjonalne wytłumaczenie zagadkowych zjawisk. Nie bez znaczenia jest tu duże zainteresowanie opinii publicznej, w tym także rodzin ofiar Trójkąta Bermudzkiego. Po części winnymi katastrof związanych z Trójkątem mogą być trzy zjawiska – wiatry słoneczne, tzw. mgła elektroniczna oraz fenomen “fal wyjątkowych”.
Wiatr słoneczny to duży wypływ cząsteczek (protonów i elektronów o dużej energii), który ma istotny wpływ na pole magnetyczne Ziemi. Duże burze słoneczne mogą powodować zakłócenia w pracy radioodbiorników, komputerów czy przesyłaniu energii elektrycznej. Ich skutkiem może być brak prądu.
Mgła elektroniczna jest zdaniem naukowców wynikiem działania intensywnego wiatru słonecznego oraz sztormów. W przypadku, gdy pilot samolotu wleci w obszar takiej właśnie mgły, jest to dla niego widoczne i odczuwalne. Wszystko staje się szare, widoczność drastycznie spada, można odczuć “naładowaną elektrycznie atmosferę”. Bardzo często ostatnimi wiadomościami od zaginionych pilotów były komunikaty o napotkaniu takich właśnie tajemniczych oparów. Co gorsza, wszystkie urządzenia pokładowe zaczynały “wariować”, potem przestawały reagować na cokolwiek, jakby maszyna nie była “na chodzie”. Pilot był zmuszony lecieć na wyczucie. Najczęściej tracił orientację w przestrzeni i utrzymywał się w powietrzu do momentu, gdy kończyło się paliwo. Mógł także próbować lądować tam, gdzie kierowała go kompletnie rozregulowana nawigacja pokładowa. Często przyrządy sugerowały obecność lądu tam, gdzie naprawdę rozciągały się jedynie połacie oceanu. Jak można się domyślać, kończyło się to tragedią. Jedynym pilotem, któremu udało się uciec elektronicznej mgle i przeżyć, był Bruce Gernon. Oprócz mgły elektronicznej (fakt naukowy) natrafił na dziwną “lukę” w czasie – to było jego osobiste wrażenie. Bruce Gernon miał wrażenie, jakby ktoś czy coś zatrzymał(o) czas, gdy jego samolot był w zasięgu działania tego nietypowego zjawiska. Mgła elektroniczna mogła przybierać kształt odwróconego o 90 stopni leja. To trochę tak, jakby trafić w sam środek trąby powietrznej, tyle, że “leżącej”. Nic dziwnego, że piloci, pozbawieni informacji o położeniu, nie byli w stanie ani wydostać się z pułapki, ani zawrócić. Co się z nimi stało? Nie wiadomo. Najprawdopodobniej zginęli, jednak nie można tego stwierdzić w stu procentach: brak wraków i brak tego, co po ludziach pozostało.
Niektórzy podobnemu zjawisku jak to w Trójkącie, przypisują śmierć zaginionego przed kilku laty syna Johna F. Kennedy’ego, jego żony i szwagierki. Katastrofa zdarzyła się jednak poza “tradycyjnym” obszarem Trójkąta Bermudzkiego. Stąd pogłoski o tym, że Trójkąt (i jego mordercza moc) się przemieszcza.
Wody Trójkąta Bermudzkiego kryją jeszcze jedną zabójczą niespodziankę – tzw. fale wyjątkowe. To pojawiające się praktycznie znikąd olbrzymie fale, zdolne zatopić naprawdę duże jednostki pływające. Fala wyjątkowa to kumulacja kilku fal w jednej, w tzw. superpozycji. To morskie wodne olbrzymy (około 25-30 m wysokości), pojawiające się i znikające w ciągu kilku sekund. Przy takim tempie wydarzeń nawet najlepiej wyszkolony człowiek nie ma szans na jakąkolwiek reakcję. Nie ma czasu nawet nadać sygnału ratunkowego mayday. Może to także tłumaczy znikanie statków bez śladu, po normalnychmeldunkach, nie sugerujących żadnego zagrożenia? Nagłe uderzenie fali jak rozpędzonego składu kolejowego. Zaskoczeni marynarze są całkowicie bezradni. Ci bardziej doświadczeni mają tylko świadomość, że to już koniec.
To są tylko możliwe hipotezy, jak mogły wyglądać niektóre z wielu tragedii, jakie rozegrały się w rejonie Trójkąta Bermudzkiego. Wiele przypadków (jak np. zaginięcie pięciu amerykańskich bombowców z doświadczonymi pilotami w grudniu 1945r.) nadal pozostaje niewyjaśnionych.