Sen to fizjologiczna potrzeba organizmu, bez której na dobrą sprawę nie jesteśmy w stanie sprawnie funkcjonować. To jest oczywiste i nie podlega dyskusji. Jak się okazuje, stan snu może być też pomostem łączącym śniących z podświadomością i co bardziej zaskakujące, z czymś, co nazywamy nadświadomością. Nadświadomość można określić jako zbiór ludzkich myśli, informacji, pomysłów nie związany z jedną konkretną osobą, a raczej – pochodzący od wszystkich. To ten kolektywny zbiór energii (myśl także jest energią):
“Dostarcza genialnych pomysłów, ważnych do urzeczywistniania przez każdego człowieka w tym czasie i w tym miejscu, gdzie się narodził. Zawiera cały potencjał wszystkich ludzi. Stąd pochodzi iluminacja, olśnienie, niezwykłe nowatorskie pomysły, błyskotliwość. Manifestuje się też marzeniami i tym wszystkim, co uskrzydla i daje poczucie wysokich lotów.”
Przypuszczalnie w tym właśnie można doszukiwać się źródła i przyczyny zjawisk, które powiązały sny z rzeczywistością. Wiadomo, takie rzeczy zdarzały się nie raz i jest to odnotowywane od czasów antycznych. Jednak tym razem wcale nie chodziło o czasy bardzo nam odległe, a sam wiek XX. Po silnie przeżytym śnie amerykański pisarz, Morgan Robertson, na jego podstawie napisał opowiadanie “Futility”, opublikowane w 1898 roku. Opisał w nim katastrofę liniowego statku Titan o nośności 70 tys. ton, którego uznawano za niezatapialny, a zatonął w kwietniu po zderzeniu z górą lodową podczas swego dziewiczego rejsu koło Nowej Funlandii. Skutkiem niewystarczającej liczby łodzi ratunkowych zginęło 2,5 tys ludzi.
Zadziwiająca zbieżność danych z tragedią Titanica czternaście lat później zainspirowała J.W. Dunne’a do głębszego zbadania tego zjawiska. Wynikiem była opublikowana w 1927 roku książka “An Experiment with time” (“Eksperyment z czasem”). Autor doszedł do wniosku, że można w jakiś sposób próbować przewidzieć przyszłość, opierając się na prekognicyjnej wartości marzeń sennych.
Dunne zalecał zasypianie z silnym postanowieniem zapamiętania snu, a także zapisywanie tego, co uda się zapamiętać, zaraz po przebudzeniu, jeśli trzeba, kilkakrotnie w ciągu nocy. Pierwsze zalecenie można potraktować japo próbę “zaprogramowania” podświadomości na wykonanie konkretnego zadania, drugie jest raczej praktyczną, zdroworozsądkową radą. Dunne doszedł do wniosku, iż sny prorocze faktycznie istnieją i są wynikiem nieznanej nam wielowymiarowości czasu. Liczne jego wymiary przeplatają się ze sobą, co w pewnych okolicznościach ludzki umysł jest w stanie zarejestrować. Pozwala to poznawać przyszłość. Autor przytaczał doświadczenia własne raz osób z jego bliższej i dalszej rodziny, jego zdaniem potwierdzające skuteczność przepowiadającej wartości snów. Trzeba jednak przyznać, że spora część danych, na których się opierał, miała subiektywny charakter.
Istnieje też teoria, zgodnie z którą takie sny to wyparte przeżyte wcześniej doświadczenia deja vu. Tym niemniej, zdarzenia senne o charakterze prekognicyjnym rzeczywiście miewają miejsce. Najczęściej dotyczą przykrych zdarzeń dotyczących bliskiej rodziny śniącego/śniącej, jak choroba, wypadek czy nagła śmierć.
Bywa, że media z różnych krajów donoszą o liczbach, które przyśniły się typującym, przynosząc im milionowe wygrane w loteriach kumulacyjnych. Cóż, nic tylko życzyć sobie takich snów, nim przyłożymy głowę do poduszki. Kto wie, może nasza podświadomość zgada się z nadświadomością i przekaże informacje o milionowej wartości i jedno losowanie wszystko zmieni?