Czasem ma się ochotę powiedzieć: “a niech to …” Plany biorą w łeb, zamierzenia spełzają na niczym… Oprócz zawiedzionych nadziei i niespełnionych ambicji, najczęściej ma to także, niestety, wymiar finansowy. Jeśli niefart utrzymuje się dłużej, niż byśmy się spodziewali, sytuacja zaczyna nam spędzać sen z powiek. Bo wszystko ładnie pięknie, ale wszyscy wiemy, że życie kosztuje, a z pustego w próżne i Salomon nie naleje… Czasem wpadają wtedy do głowy nietypowe pomysły. Jednym z nich może być rytuał na pomyślność finansową. Rozsądek mówi: ależ to totalne szaleństwo! A intuicja szepce: a może warto spróbować?
Jednym ze sposobów może być wykorzystanie afirmacji na pomyślność finansową i wizualizacji. W ten sposób możemy nastawić się wewnętrznie na to, że sytuacja się poprawi i przyciągać ku sobie pozytywne wibracje. Wyślemy do wszechświata komunikat, że jesteśmy gotowi na zmiany i w jakimś stopniu przyspieszymy ich przebieg. Potrzebna będzie nasza pewność, że będzie lepiej, że to się wydarzy, a jest jedynie przesunięte w czasie.
Kaśka straciła pracę w firmie, z którą związana była od czterech lat. Po początkowym zniechęceniu otrząsnęła się i ze zdwojoną siłą zabrała się do rozsyłania swojego CV. Czas mijał, a oszczędności na koncie stopniowo topniały. Kaśka zaczęła zaglądać na swoją skrzynkę mailową z coraz większym niepokojem. A z agencji pośrednictwa pracy raptem pięć zaproszeń na rozmowy kwalifikacyjne, z których potem i tak nic nie wynikło.
Zmartwiona sytuacją dziewczyna postanowiła spotkać się z koleżanką i po prostu przejść się i porozmawiać. Od ciągłego siedzenia przy komputerze (te cv przecież same się nie wyślą) i zamartwiania się już konkretnie rozbolała ją głowa.
Kaśka westchnęła ciężko, po raz kolejny rzuciła okiem na skrzynkę mailową (znów żadnych odpowiedzi), wyłączyła laptopa, narzuciła kurtkę na szanowny grzbiecik i wybiegła z domu. Spojrzała na zegarek. Umówiła się w parku o 17.30. Rety, znów zabraknie jej piętnastu minut. Ech, ten akademicki kwadrans… Dobrze, że Arleta znała ją nie od dziś i patrzyła na jej poślizg czasowy przez palce. Ale to koleżanka i czas prywatny. W pracy Kaśka nie pozwalała sobie na taką niefrasobliwość – za bardzo zależało jej na dobrej opinii u pracodawcy. Co nie zmienia faktu, że i tak ją wylali – wszystkiemu winna “redukcja etatów”.
Przygnębiona Kaśka dotarła na spotkanie, nie mogąc opędzić się od ponurych myśli. Hej! Arleta pomachała przyjaciółce na powitanie i uścisnęła ją serdecznie. “A coś Ty taka zgaszona?” Kaśka pokrótce opisała jej sytuację i to, jak bardzo martwi ją, że mimo setek wysłanych maili nie otrzymuje zaproszeń na rozmowy kwalifikacyjne. Mija już pół roku od czasu, gdy jej podziękowali w poprzednim miejscu. Dwoi się i troi, szukając pracy, ciągle nic. A przecież aplikuje na stanowiska, które pasują do jej ścieżki zawodowej. Arleta słuchała Kaśki, nie przerywając jej nawet jednym słowem. Wiedziała, że w tym momencie Kaśce najbardziej potrzeba wsparcia i kogoś, kto najzwyczajniej w świecie jej wysłucha. Poza tym… Zaświtał jej w głowie pewien pomysł, ale postanowiła nie zdradzać się z niczym.
Kaśka po wyrzuceniu z siebie gorzkiego monologu wyraźnie poczuła się lepiej. Po dłuższym spacerze i kawie w ulubionej knajpce koleżanki pożegnały się i każda udała się w swoją stronę. Kaśka stwierdziła, że przewietrzony mózg znacznie lepiej i szybciej pracuje, poza tym obecność Arlety podziałała na nią jak kojący balsam. Wróciła do mieszkania, zrobiła sobie mocnej herbaty i znów usiadła do wertowania stron internetowych z ogłoszeniami o pracę. W tym samym czasie Arleta zebrała rzeczy potrzebne do odprawienia rytuału przynoszącego pomyślność finansową i zadzwoniła do osoby, która miała jej dopomóc w przeprowadzeniu tej ceremonii. W kilku słowach wytłumaczyła, że prosi o wykonanie tego konkretnego rytuału z myślą o koleżance. Swoją własną ceremonię z tym związaną zdecydowała się przenieść na inny termin, jej sytuacja nie była aż tak nagląca. Pozostało czekać na wyniki działań, tych realnych, i tych magicznych.
Po trzech dniach od spotkania z Arletą Kaśka otrzymała upragniony telefon z agencji pośrednictwa pracy. Chodziło o aplikację wysłaną po spotkaniu z Arletą (a dokładnie tego samego wieczoru odprawiono wspomagający pomyślność rytuał magiczny). Do Kasi zatelefonowano z zaproszeniem na rozmowę o pracę w branży, która jej najbardziej odpowiadała. Przeszła trzy etapy rekrutacji. Po kolejnych dwu tygodniach Kaśka dowiedziała się, że otrzymała pracę. Gdy tylko ochłonęła z pierwszej radości, zadzwoniła do Arlety, by pochwalić się dobrymi wieściami. Arleta szczerze ucieszyła się z takiego obrotu spraw. Wiedziała, że równie pozytywnie może wpłynąć na własny los. Uśmiechnęła się do swoich myśli.