Nawiedzone miejsca w Polsce

Zamek Czocha
Zamieszkujący siedzibę poseł Joachim Nostitz po trwającej półtora roku podróży służbowej powraca do domu, zastając żonę Ulrikę z kilkumiesięcznym synkiem na ręku. Dziecko jak wiadomo nie pojawia się znikąd. Trzeba też dodać, że „swoje trzy grosze” w tej kwestii dorzuca także niechętna Ulrike, służba, dopowiadając posłowi to i owo. Urażona duma, godność i miłość własna męża nie pozwala mu wybaczyć ewidentnego romansu żony. Karę za złamanie przysięgi małżeńskiej ponosi i wiarołomna żona posła, i jej niczemu niewinny synek. Dziecko zostało zamurowane ponad kominkiem w jednej z sal (najprawdopodobniej wcześniej traci życie).

Ulrikę Nostitz wrzucono bez jedzenia do jednej z zamkowych studni. Pozostała w niej do niechybnej śmierci. Nie było jej dane zaznać spokojnego snu zasłużonych, także i z powodu matczynej rozpaczy po stracie dziecka. Podobno do dziś słychać nocami kwilenie niemowlęcia w zamkowych murach, a jego nieszczęsna matka nawiedza po zmroku swe dane włości pod postacią naznaczonej bólem Białej Damy.

Zamek w Dobrzyniu
Innym zamkiem, także mogącym pochwalić się mieszkanką z zaświatów jest dawna siedziba książąt w Golubiu – Dobrzyniu. Wedle podań jest to rodzona siostra króla Zygmunta III Wazy, królewna Anna. Podobno wbrew zwyczajowi, jaki nakazuje duchom dręczyć ludzi, dusza wielmożnej Anny była (i jest) nam życzliwa, i nie żywi ku żywym żadnej niechęci czy wrogości. Tę sympatyczną cechę przejął sobowtór księżnej Anny, nawiedzający rok rocznie zamek w dniu jej imienin 26 lub 27 lipca. Podobnież przyjmuje ofiarowany jej przez gospodarzy wieczoru puchar wina, a wychyliwszy go do dna, znika. Zwyczajem jest wieczorna salwa armatnia oraz wspólne wzniesienie toastu ku czci Anny Wazówny (jak i wszystkich jej imienniczek tam obecnych).

Zamek w Kurniku
Inna postać historyczna, której prawdopodobnie nie było dane zaznać spokoju po śmierci, to Teofila z Działyńskich Szołdrska-Potulicka, dawna mieszkanka zamku w podpoznańskim Kurniku. Za życia uważano ją za dobrą panią na włościach, obdarzoną smykałką do zarządzania powierzonymi dobrami. To ona także zajęła się przedostatnią przebudową zamku, nadając mu bardziej barokowy styl. Według miejscowych podań dawna Pani na zamku, Teofila z Działyńskich, nocami przemieszcza się po komnatach zamkowych w stroju znanym z portretu jako Biała Dama, a nawet objeżdża konno park pałacowy.

Mała Pani na zamku Kamieniec
W pobliżu wsi Odrzykoń (podkarpackie) można ciekawie spędzić czas, zwiedzając obejrzeć ruiny zamku Kamieniec. Posiada on dosyć długą, zawiłą historię. Jako ciekawostkę można podać, że dokumentacja waśni i długotrwałych sporów dotyczących tego właśnie zamku zainspirowała Aleksandra Fredrę do napisania „Zemsty”. W ten sposób zamek Kamieniec wpisał się na stałe na kartach polskiej literatury. Wróćmy jednak do pojawiającej się niekiedy na murach sylwetki niezwykle drobnej kobiety, odzianej w zieloną suknię o renesansowym kroju. Kim była i skąd się tam wzięła? Według przekazów historycznych była to jedna z dam dworu ostatniej pani Kamienieckiej, dwórka o imieniu Katarzyna. Prócz urody i miłego usposobienia, miała pewną nietypową cechę – była wyjątkowo niskiego wzrostu. Księżna lubiła ją i dla jej charakteru, i bystrego umysłu, i nietypowego wyglądu. Zabierała ją na dwór królowej Bony. Niewielka Katarzynka spodobała się królowej. Ta zaś wydała karliczkę za podobnego jej wzrostem młodzieńca ze swej świty, po czym oboje trafili zagranicę, podarowani królowi Hiszpanii Karolowi V. Traf chciał, że po kilku latach Katarzynka zmarła. Przed śmiercią prosiła jednak męża, by jej prochy sprowadził do Odrzykonia, za którym tęskniła. Po swoim odejściu Katarzynka ukazała się najpierw swej uprzedniej pani (co księżnę na kamienieckim zamku mocno zaskoczyło, nie wiedziała bowiem o śmierci swej dawnej podopiecznej). Nie wiadomo, czy rzeczywiście pochowano Katarzynkę w pobliżu zamku, który znała i kochała. Niemniej jednak, najwyraźniej postanowiła tego miejsca już nigdy nie opuścić. Mawiają, że pokazuje się niekiedy, obchodząc letnimi wieczorami ruiny i dawne krużganki zamku kamienieckiego, który przez lata był jej domem.

Inne dwie postaci także związane z zamkami to Damy: Żółta oraz Czarna, także Czerwony Upiór.
Żółta Dama to mieszkająca niegdyś na zamku w Liwie kasztelanowa Ludwika, niesłusznie oskarżona o zdradę przez chorobliwie zazdrosnego męża. Kasztelan skazał małżonkę na śmierć za niewierność, której się wcale nie dopuściła. Gdy dotarł do niego ogrom pomyłki, której nie można już było naprawić, popełnił samobójstwo. Nie zmazało to jednak winy zazdrośnika względem niesłusznie zabitej żony. Dlatego teraz żali się ona na niesprawiedliwy los, przechadzając się po zamkowych komnatach.

Czarna Dama na zamku w Suchej Beskidzkiej to najprawdopodobniej duch żyjącej na przełomie XVII i XVIII wieku okrutnej pani na zamku, Anny Konstancji Wielkopolskiej, po drugim mężu – Małachowskiej. Poddani nazywali ją Srogą Panią, jako, że i swoim poddanym, i okolicznym złodziejaszkom nie okazywała litości, o dobrotliwym czy pobłażliwym traktowaniu podwładnych nie było mowy. Po śmierci jej dusza nie zaznała spokoju, przemierza dawne włości w ciemnym stroju i we wdowim welonie zasłaniającym twarz. Nadejście Czarnej Damy poprzedza ponoć podmuch lodowatego wichru i dźwięk wysuwanych i chowających się szuflad.

Wygląda na to, że właśnie chciwość piętnuje kolejny przybysz z zaświatów: Czerwony Upiór. Raczy on niepokoić gości dolnośląskiego zamku Grodziec, pojawiając się na wewnętrznym dziedzińcu. Duch przybiera kształt rycerza-szkieletu, odzianego w zbroję i czerwony (lub pomarańczowy) płaszcz. Według niektórych podań, istota Czerwonego Upiora powiązana jest z pewnym kasztelanem imieniem Jan. Był on człowiekiem chciwym i pozbawionym zasad, postępującym wedle własnego widzimisię. Działo się tak do momentu, gdy w trakcie jednej z biesiad zobaczył on Czerwonego Upiora. Widok ten wstrząsnął nim do tego stopnia, że zmienił się nie do poznania – złagodził swe postępowanie względem poddanych, poświęcił się modlitwie i pokucie. Minął pewien czas. Po mniej niż pięciu latach zamek przypadł wnukowi i imiennikowi Jana, podobnie jak on niegdyś okrutnemu i chciwemu. Zdarzyło się, że dane mu było sądzić poddanych za niezapłaconą daninę. Jeden z oskarżonych poddanych był tak biedny, że nie miał nic do oddania w zastaw na poczet daniny. Pan na zamku skazał go więc na śmierć głodową. Po ogłoszeniu wyroku nagle z ust kamiennego rzygacza wyleciały monety. To zrządzenie losu czy jak kto woli – niebios zszokowało chciwego władcę tak samo, jak kiedyś ukazanie się Czerwonego Upiora na uczcie jego niezbyt odległego przodka. Darował winę skazanym, ponadto dał zgodę na ślub swej córki z kimś społecznie niższym rangą (w naszych czasach był to mezalians). Co więcej, przekazał nowożeńcom sporą część swojego majątku. Do tego podania nawiązują rzeźby głów: młodej kobiety, rycerza w hełmie i starszego mężczyzny z otwartymi ustami.

Inną historię może opowiedzieć cmentarz przy cerkwi w Chróścinie. Nieopodal znajduje się zameczek, w którym kiedyś mieszkali właściciele okolicznych ziem. Mieli oni synka, dziecko nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności utonęło podczas zabawy na bagnach w okolicy cerkwi. Gdy nadszedł ich czas, z ziemskiego padołu odeszli także państwo dziedzice. Współcześnie zameczek został zaadaptowany do potrzeb domu opieki. Mawiało się, że niewyjaśnione zdarzenia mogą mieć wpływ na samopoczucie pensjonariuszy. W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku podjęto się wydobycia i ponownego pochówku szczątków dawnych właścicieli pobliskich ziem. Zdaniem okolicznych mieszkańców od tamtej pory w okolicy i na terenie cmentarza spotkać można małego chłopca, ubranego na dawną modłę, patrzącego smutno. Od momentu przeniesienia rodziców zburzono spokój duszy nieszczęsnego dziecka. Stara się ich odnaleźć. Niektórzy twierdzą, że pytał ich wprost, gdzie jego rodzice, by po chwili zniknąć…

Z pewnością jest jeszcze wiele miejsc na terenie kraju, które pilnie strzegą swych mrocznych tajemnic. To może być ciekawy sposób spędzania wolnego czasu dla osób żądnych przygód oraz stalowych nerwach.

Total
0
Shares
Podobne artykuły