Lęk przed demonami i różnego rodzaju nocnymi straszydłami towarzyszy ludziom od zarania dziejów. Ludzie bali się nienazwanych, nękających świadomość duchów, zjaw, lub ich wyobrażeń od czasu, gdy zdali sobie sprawę z istnienia świata ponadzmysłowego, a następnie “ubrali” go w system różnych wierzeń. I nie chodzi tu o religie same w sobie, lecz mowa tu o mitologicznym opisie świata i politeistycznym systemie wierzeń. Jednocześnie nawet obecnie ktoś odżegnujący się zupełnie od religii i monoteizmu nie może w stu procentach zanegować istnienia świata duchowego – jest jeszcze zbyt wiele zjawisk, których nauka nie jest w stanie do końca wyjaśnić.
Wróćmy jednak do nieproszonych nocnych gości, krążących pomiędzy ludzką jawą a snem, pomiędzy wewnętrznym światem psychiki a zewnętrznym – astralno-duchowym. Istnienie istot duchowych pełniących jakieś role w naszym lub innym świecie, a nierzadko na ich pograniczu, postulują niemal wszystkie kultury. W wielu z nich znane jest pojęcie nocnych zjaw, uprzykrzających ludziom życie, a zazwyczaj sen. Były one różnie opisywane, przypisywano im różne imiona, funkcje i zwyczaje. Przeważnie jednak miały pewną zupełnie „międzynarodową” cechę wspólną – ze złośliwą satysfakcją nie dawały ludziom spokojnie spać.Wydaje się, że najlepiej kojarzone spomiędzy nich są Inkuby i Sukkuby. Owe tajemnicze byty były dosyć mocno zakorzenione w wierzeniach ludowych. Początki żywota Sukkubów i Inkubów sięgają pierwotnego instynktu człowieka – pożądania i spełnionej (choć częściej niespełnionej) chuci. Człowiek miał chęć i tendencję do przypisywania tym niespodziewanym nocnym gościom wszelkiej nieplanowanej i niewyjaśnionej działalności miłosnej. Czym były Sukkuby i Inkuby? Wedle bardzo rozpowszechnionych wierzeń, były to demony żeńskie (zwane właśnie Sukkubami) lub męskie (Inkuby) rzekomo bardzo nieprzystojnie (współ)działające z człowiekiem podczas snu, zgodnie z jego/jej wolą lub też zupełnie wbrew niej.
Najczęściej kojarzy się Sukkuby i Inkuby ze średniowieczną inkwizycją, księgą „Malleus Maleficarum” („Młot na czarownice”) i restrykcyjnym podejściem do seksualności, typowym dla wieków ciemnych. Tak było w istocie, ale te same miłosne demony były częstą wymówką dla uwiedzenia lub nieplanowanej ciąży także u żyjących znacznie wcześniej pogańskich Słowian, Germanów czy Gotów. Tak czy inaczej, Inkuby i Sukkuby stały się symbolem tłumionych i spychanych w podświadomość potrzeb natury erotycznej. Byty te jednocześnie fascynowały, przerażały i podniecały. Z definicji miały być uwodzicielskie i piękne – wszak pojawiały się, by biednego śmiertelnika (płci obojga) wodzić skutecznie na pokuszenie, jednak ukazywano je z czarcimi akcesoriami, takimi jak rogi czy racice. Zdaniem znękanych nocnymi zmaganiami ofiar te seksualne wampiry energetyczne miały się pojawiać w środku nocy i bezczelnie z nimi współżyć podczas snu. Świadczyć o tym miały np. jednoznacznie kojarzące się westchnienia wydobywające się z ust śniącego.
Żeńskie wersje demonów pobierały biologiczny materiał od mężczyzn (kochając się z nimi), po czym, zamieniwszy się w Inkuba, miały tej samej nocy tymże materiałem uczynić jakąś kobietę brzemienną. Z takich “nocnych przygód z demonem” przychodziło w stosownym czasie na świat dziecko, nazywane Kambionem. Bywały one podobno wybitnie podatne na wpływy złych duchów, z szatanem na czele. Inkuby i Sukkuby zostały opisane w księdze „Malleus Maleficarum” (co oznacza: „Młot na czarownice”) Heinricha Kramera i Jakoba Sprengera. Ukazano je jako byty raczej niematerialne (prawdopodobnie utworzone z mgły i pary), których głównym celem jest zniszczenie duszy człowieczej stworzonej na obraz Boży. Szczególne upodobanie miały w uwodzeniu i seksualnym dręczeniu mnichów. Zakonnicy, z własnej woli pozostający w celibacie ku chwale Bożej, stanowili dla demonów nocnych nie lada kąsek.
Przytoczona księga stanowiła oręż przeciwko czarownicom, których większość dokonała żywota na inkwizycyjnym stosie lub wskutek tortur. Wymuszonym argumentem przeciwko nim, który same na skutek tortur podawały, były opisy rzekomego współżycia z wieloma Inkubami, a może i samym diabłem.
Według legend i przekazów, matką Inkubów i Sukkubów była Lilith – demoniczna postać, pierwotny demon chaosu i mroku, poprzedniczka Ewy, pierwsza żona Adama. Według podań, kiedy nie miała już ochoty podporządkowywać się mężowi, opuściła Eden i osiadła nad Morzem Czerwonym. Dlatego też ta mityczna istota nadprzyrodzona jest w jakimś stopniu ikoną (całkiem realnego) współczesnego ruchu feministycznego. Legendy podają również, że Lilith była matką demonicznych istot zwanych Lilinami. Ich głównym celem było przywodzenie do rozpaczy (i wrót piekieł) potomków Adama i Ewy. Liliny władały ponoć językami ludzi i miały dar słyszenia myśli – własnych i ludzkich, zatem nie musiały się chyba specjalnie wysilać.
W starożytności powszechne było przypisywanie różnych chorób ingerencji złych duchów. Dlatego też w babilońskim, perskim i semickim kręgu kulturowym powstały specjalne szkoły kapłanów szczególnie zaznajomionych z tematem. Odprawiane rytuały egzorcyzmowania chorych można by podciągnąć pod antyczne metody leczenia. Skoro przyjęto, że dany demon był odpowiedzialny za chorobę, wyrzucenie go miało (w rozumieniu starożytnych) pomóc w powrocie do zdrowia.
W tradycji hebrajskiej demony nocy zwane były Szedami (w islamie – dżinami). Wywoływały one w człowieku niemal nieustającą żądzę i sprawiały, że nie był w stanie oprzeć się lubieżnym myślom. Przed ich atakiem chronić mogła jedynie dusza wolna od grzechu. Demony przejmowały wszelką władzę nad człowiekiem i jego snami w momencie, kiedy ten zasypiał nieświadomy niczego.
W innym kręgu kulturowym, według legend etiopskich anioły chwile rozkoszy z ziemskimi wybrankami musiały przypłacić porzuceniem nieba. Były skazywane na banicję. Wydawać by się mogło, że potomek człowieka i pozytywnej istoty duchowej będzie z gruntu dobry. Tymczasem według etiopskich podań, istoty te zabijały się nawzajem, a z nich rodziły się kolejne demony, o nienasyconej żądzy cielesnej. Choć może lepiej byłoby powiedzieć: demony miałyby formować się z energii półaniołów jak burza piaskowa nad pustynią. Człowiek o swym dziecku powie: krew z krwi mojej. W przypadku bytów duchowych można powiedzieć raczej – duch z energii mojej, ale najpewniej niezmiennie – chuć z chuci. A że żądza demoniczna była nie do opanowania, jak przykładny Sukkub czy też Inkub odwiedzały one nocami śpiących ludzi w celu wiadomym.
Mądrość ludowa rzecze: miłe złego początki. I zaiste tak właśnie jest z demonicznymi pertraktacjami. Wchodząc w układ z człowiekiem, początkowo złe duchy bywają usłużne i przymilne, jednak to tylko pokerowa zagrywka. Minie chwila, nim one odkryją swe zamiary, swoją prawdziwą twarz. Ten, co się krył za maską niewolnika teraz rozdaje karty. Człowiekowi uwikłanemu w hazard czy uzależnienie od seksu najczęściej jest już bardzo trudno się wycofać.
Inkuby i Sukkuby stały się symbolem erotyki, np. w XVI wieku figura odwzorowująca Sukkuba nad wejściem karczmy oznaczała, że jest to także dom publiczny.
Sukkuby i Inkuby nie do końca pozwalają o sobie zapomnieć, nie tylko ze względu na swoje hipotetyczne zmysłowe zdolności. Okazuje się bowiem, że objawy, jakie dawne ofiary przypisywały działaniu figlującego z nimi demona idealnie pokrywają się z pewnym odkrytym zjawiskiem. Chodzi o przypadki tzw. paraliżu sennego. Paraliż senny ma miejsce, gdy umysł jest już w pełni rozbudzony, a do reszty ciała płyną jeszcze sygnały fizjologicznego pogrążenia we śnie. Stąd bierze się przerażające dla niektórych odczucie, że ich zdaniem wszystko rozumieją i czują, natomiast ciało nie jest w stanie się poruszyć. Bardzo często osoby takie mają wrażenie, jakby ktoś lub coś przygniatało im klatkę piersiową, nie pozwalając w pełni odetchnąć. Czasem mają wrażenie, że słyszą obok siebie jakiś hałas, szelesty, kroki. Mogą mieć wrażenie, że ktoś lub coś jest w tym samym pomieszczeniu co one. W takiej sytuacji, nie mogąc się poruszyć, boją się o swoją nietykalność osobistą, zwłaszcza w sferze seksualnej. Może być i tak, że wyłapią pewne nietypowe odczucia w swoich strefach intymnych.
Wbrew temu, co opisują osoby, które mają za sobą epizod paraliżu sennego, nie jest to autentyczne zdarzenie, które naprawdę miało miejsce. Paraliż przysenny to rodzaj halucynacji. Osoba, która nic nie wie o przebiegu i teorii takiego zdarzenia, będzie pewna, że to wszystko wydarzyło się w rzeczywistości. Jeśli kto dowiedział się o tym wcześniej lub sam z siebie zainteresował się tym zagadnieniem, będzie mieć o sprawie jako-takie pojęcie. Otóż, istnieją dwa rodzaje halucynacji związanych z wypoczynkiem mózgu, czyli snem. Są to halucynacje hipnagogiczne, pojawiające się podczas zasypiania i hypnopompiczne (takie, które przyjdą do nas, gdy się budzimy).
Zjawisko paraliżu sennego trwa krótko, bo od kilku do kilkunastu sekund. Jednak subiektywnie osobom dotkniętym porażeniem przysennym czas nieco się dłuży, z uwagi na nietypowe, wręcz niemiłe, a intensywne czasami wrażenia.
Niemniej jednak nie możemy do końca mieć pewności czy zjawisko nocnych zjaw to tylko jeden z objawów paraliżu sennego, prawdopodobnie jeszcze przez wiele lat pozostanie ono jedną z zagadek otaczającego nas świata.