Historia magii czyli rzecz o czarownicach, wiedźmach, czarnoksiężnikach…

Magia od dawien dawna była wyjaśnieniem dla różnych tajemnych zjawisk których człowiek prehistoryczny, a potem także antyczny, nie potrafił w żaden sposób wyjaśnić. Dlatego właśnie wiara w istnienie i działanie magii towarzyszy ludziom od zarania dziejów. Prawdopodobnie najstarszy rysunek przedstawiający szamana pochodzi sprzed około 20 tysięcy lat. W każdej kulturze i regionie świata istnieli ludzie dysponujący wiedzą tajemną, nie do poznania dla szarego człowieka, ani dla ogółu społeczeństwa. Jednym z głównych, choć zapewne nie jedynym zadaniem czarowników, czarownic, wiedźm, szamanów i innych stanowiło przepowiadanie przyszłości, kolejne dotyczyły sprowadzania deszczu i praktyk medycznych. W dawnych czasach to właśnie znachorzy i magicy w znacznym stopniu wzięli na siebie zadania lekarzy. Medycy w bardzo podstawowym zakresie wyłonili i oddzielili się od “sekcji magicznych” znacznie później. Ludzi posiadających zakazaną wiedzę i paranormalne zdolności szanowano, a zarazem bano się ich. Zdaniem zwykłych ludzi, mogli przecież zarówno pomóc, jak i zaszkodzić, a wszystkie potrzebne atuty i atrybuty mieli w swoim ręku.

Diabelski wynalazek

We wczesnym średniowieczu stanowisko Kościoła głosiło, iż czary, klątwy, uroki i inne tego zagadnienia nie istnieją w oficjalnym obiegu. Ale był także obieg tzw. nieoficjalny, o którym zwykły lud dobrze wiedział. Czary i magia jako taka były także ważną częścią kultury przedchrześcijańskiej, pogańskiej. Była uważana za część życia. Dopiero, kiedy przywódcy chrześcijaństwa dla osiągnięcia korzyści połączyli w świadomości ludzi sferę czarów z siłami nieczystymi, z szatanem, jako wrogiem człowieka i jego duszy, zaczęto zwalczać magię i jej adeptki (adeptów).
W roku 906 pismo “Canon Episcopi” nazywa czary “wynalazkiem diabła”, pisząc między innymi o tym, na ile ważne były te cechy i atrybuty czarownic, które miały związek z kultem pogańskim, takie jak nocne loty na miejsca spotkań. Z czasem popularności nabrała głoszona przez kościół opinia, że część czarownic i czarowników działając pod dyktando demonów chce zniszczyć chrześcijaństwo, a także aktywnie szkodzić ludziom bezpośrednio i pośrednio – niszcząc ich dobytek.

W roku 1486 dwaj dominikanie, papieski inkwizytor Heinrich Kraemer i profesor teologii Jacob Sprenger opublikowali dzieło “Malleus Maleficarum” (“Młot na czarownice”), zaś w 1595 roku wydano traktat Nicolasa Remy “Demonolatriae”.(W języku polskim demonolatria co oznacza “oddawanie czci demonom”). Obie publikacje miały na celu manipulowanie ludźmi, ukazując jakim rzekomo złem są czary. Miały na celu także “ostrzec” przed “plagą czarownic”, stając się tym samym podstawami licznych procesów. Było to bardziej nasilone na zachodzie Europy. W Polsce ani “Młot na czarownice”, ani nauka o demonach, czyli demonologia, nie cieszyły się takim ogromnym wzięciem i zainteresowaniem, jak gdzie indziej.

Czary zostały wyraźnie określone jako zbrodnia, autor dzieła “Demonolatria” zdecydowanie opowiedział się za wyraźnym związkiem tych praktyk z satanizmem, przytaczając m. in. szczegółowy opis sabatu. Sprawa przestała mieć wymiar jedynie religijny, została przeniesiona z płaszczyzny religijnej na prawną. Aspekt satanizmu i “obcowania cielesnego z diabłem” szybko zdominował procesy o czary, ponieważ podczas śledztwa coraz mniej pytań dotyczyło czynności tak prozaicznych, jak odebranie mleka krowie sąsiadów czy zatrucie studni, coraz więcej zaś krążyło wokół zagadnień o charakterze zdecydowanie intymnym. Pytano na przykład o to, ile razy wiedźma odbywała stosunek seksualny z diabłem, gdzie odbywały się sabaty oraz kto w nich uczestniczył. Jeśli oskarżano nieszczęsne kobiety o latanie – to w tle także przewijała się sprawa sabatów, bo przecież nie leciały nigdzie bez powodu. A najważniejszym powodem miały być rzekome schadzki z diabłem, w obecności innych czarownic i czarowników. W kwestii samej procedury latania, oskarżone zeznawały, że smarowały całe ciało lub niektóre jego części (np pachy czy odbyt) specjalną maścią, której recepturę miały dostać od samego diabła. Jeśli zarzucano wiedźmom zabicie niemowlęcia – to w celu złożenia go w ofierze. Tego typu zarzuty wysuwali krewni czy sąsiedzi, a nierzadko i sami sędziowie, z tym, że odpowiednio spreparowane zeznania podsuwali po prostu świadkom.
Także i oskarżone, krańcowo przerażone i złamane psychicznie nieludzkimi torturami, usiłowały polepszyć nieco swoją tragiczną sytuację. Zeznawały więc po prostu to, co oskarżyciele, sędziowie i złaknieni sensacji ludzie chcieli usłyszeć. I tak płynęły opowieści o seksualnych orgiach, w trakcie których zmieniały się jedynie pozycje i konfiguracje (a jak konkretnie, to już zależało od regionu), o bogatych strojach, o których biedne zazwyczaj kobiety mogły tylko pomarzyć oraz często, o jedzeniu, którego były ciekawe, a które także było poza ich zasięgiem – od zupełnie zwyczajnego – jagły i piwa, po wykwintne potrawy rodem ze szlacheckiego dworu, o których jedynie kiedyś usłyszały.

Wiedza tajemna nie musi być wykorzystywana tylko i wyłącznie w celu świadomego szkodzenia ludziom i ich żywemu dobytkowi. Jednak w epoce średniowiecza rozróżnienie pomiędzy magią białą i czarną raczej nie istniało – wszystko “zgarniano to tego samego wora”, a pieczę nad nim miała osoba posiadająca paranormalne zdolności i tajemną wiedzę. Wszystko zależało od intencji tego, kto czary “zlecał” oraz od nastawienia samego czarującego. Istniała opinia, że znachorka czy wiedźma, która potrafi leczyć, będzie również umiała życie odebrać, zdjąć urok, ale także go rzucić. Ogólnie uważano, że magia – jako pochodna złego i mocy nieczystych, nie mogła być “dobra”. W niemiłosierne i zabójcze ręce inkwizycji trafiały więc znachorki i akuszerki, które łatwo można było oskarżyć o porywanie i zabijanie noworodków. Nowonarodzone dzieci i nieco starsze niemowlęta miały rzekomo być składane w ofierze siłom nieczystym, albo służyć za “magazyn” składników do sporządzania diabelskich mikstur.

Jak sądzili ludzie, w chacie wiedźm można było napotkać czarne koty , żaby, jaszczurki i inne dziwne stworzenia. Byli też pewni, że pełno tam różnego rodzaju ziół, specyfików medycznych i niemedycznych, a także różnych ohydnych ingrediencji (skrzydła nietoperzy, żabie udka, zwierzęca sierść, itd.), z których sporządza ona magiczne wywary i inne produkty. Może zamieniać się w zwierzę, by w zmienionej postaci karmić się krwią niewinnych. Potrafi uleczyć z choroby, ale także wpędzić w nią, a nawet uśmiercić. Może rzucić urok słowem, gestem lub wzrokiem. Widzi przeszłość i przyszłość. Obcuje z demonami i ma władzę nad pogodą. Taki jest wizerunek wiedźmy, popularny w każdej epoce i kulturze.

Czarownica kozłem ofiarnym

Im trudniejsza i bardziej niespokojna sytuacja w kraju, tym łatwiej przychodzi ludziom szukać kogoś, na kogo można przysłowiowo “zwalić” całą winę. Taka smutna rola przypadła kobietom uważanym za czarownice. W wielu przypadkach oskarżano po prostu osobę nielubianą, kłótliwą lub zbyt ekscentryczną jak na lokalne zwyczaje. Podobnie oskarżano osoby wyznania mojżeszowego o porywanie dzieci i mord rytualny, aby ich krew dodać do macy. Oczywiście, te i znakomita ilość oskarżeń z dzisiejszego punktu widzenia brzmi do bólu absurdalnie. Jednak te absurdy decydowały nieraz o życiu lub śmierci osoby, i to najczęściej śmierci w męczarniach. Bywało i tak, że oskarżona umierała z wycieńczenia w wyniku obrażeń i tortur, nie usłyszawszy wyroku skazującego. To także traktowano jako okoliczność obciążającą, czyli świadczącą o winie.

Kobiece piekło

Czarami zajmowali się zarówno mężczyźni, jak i kobiety, wykształciły się jednak odrębne stereotypy dotyczące czarownika i czarownicy. Czarownik mógł być dobrym magiem, uczonym, czarownica zaś zawsze była kojarzona ze złem. Kobiety w ogóle uważano za istoty niższego rzędu, kojarzone z naturą, słabsze intelektualnie i niezdolne do decydowania o sobie. Niemożliwe więc było, by uczyły się czarów bez pomocy demonów. Typowa czarownica była samotną, starą i ubogą kobietą pochodzącą z plebsu. Przeciwko takim właśnie kobietom najłatwiej wysuwano podejrzenia. Gdy jednak machina oskarżeń poszła w ruch, nie liczyły się ani majątek, ani wiek, ani też status społeczny ofiar, choć przedstawicieli szlachty oskarżano najrzadziej, praktycznie byli nietykalni. Podczas gdy tysiące kobiet torturowano i skazywano na śmierć na stosie, czarnoksiężnicy otwarcie przyznający się do konszachtów z ciemną stroną mocy, mogli spokojnie działać niemal pod nosem Sancte Officjum (czyli inkwizycji). Paradoksalnie, magowie byli szanowani, przyjmowani na dworach, nawet w pałacach biskupów. Oni również mocno atakowali różne praktyki magiczne, czyli tzw. czarostwo, nie odnosząc wszakże tego określenia do siebie. Według Trithemiusa, mistrza magii, a zarazem opata klasztoru w Wurzburgu: “czarownicy to wstrętni ludzie, a zwłaszcza kobiety pośród nich, wyrządzają one rodzajowi ludzkiemu nieobliczalne szkody, uciekając się do pomocy złych duchów i czarodziejskich napojów.” Według Trithemiusa czarownice żyją “w każdej połaci kraju”, a przez ich złośliwość “umierają ludzie i bydło, a nikt nie pomyśli o tym, że dzieje się to przez te wiedźmy”.

Siła magii

Szybki rozwój medycyny sprawił, że magia straciła na znaczeniu. Niektórzy uważają ją za relikt średniowiecza i zbiór zabobonów. Jednak w wielu miejscach na świecie szaman czy czarownica nadal są ważnymi osobistościami w swojej społeczności czy w plemieniu.
Choć zabrzmi to niewiarygodnie w obecnych czasach, polowania na czarownice nadal mają miejsce. Najczęściej zdarza się to na kontynencie afrykańskim. Wiosną 2001 roku w Kongu ofiarami takiego polowania padło około 400 osób, zlinczowanych przez tłum za rzekome uprawianie czarów. W Afryce iw wielu krajach istnieją swoiste getta czarownic, w których chronią się kobiety wypędzone na dłuższy czas ze swoich społeczności za rzekome uprawianie magii.

Magiczna teraźniejszość

Swoiste getta czarownic istnieją zresztą nie tylko w Afryce. W Polsce taka społeczność zlokalizowana jest na Podlasiu, w tworzącym trójkąt rejonie rejonie Hajnówka-Bielsk Podlaski-Siemiatycze. Mieszka tam kilkanaście staruszek, które jakoby mają zajmować się rzucaniem klątw i uroków. Od stereotypowych wiedźm różnią się tym, że starają się nie szkodzić w żaden sposób swoim sąsiadom i ogólnie żyją w zgodzie z lokalną społecznością. Społeczność ta najczęściej nie wie nawet, czym te starsze kobiety się parają. Staruszki w swoim “fachu” wykorzystują fakt, iż ich sąsiedzi są ludźmi bardzo pobożnymi. Co zaskakuje, do rzucenia uroku mają jakoby wykorzystać różne dewocjonalia, napełnić je złą energią i zostawić w jakimś miejscu. Podobno po podniesieniu tego typu przedmiotu i zabraniu go do domu, odczuwa się jego zły wpływ w życiu codziennym.

Młodzież i magia

Ostatnio na fali fascynacji baśniową postacią małego czarodzieja Harry’ego Pottera wzrosło wśród młodzieży zainteresowanie magią. Niewykluczone, że bawią się w czarowanie na niby. Zabawy dziecięce są nieszkodliwe, wiadomo też nie od dziś, że dzieciaki mają bujną wyobraźnię. Bardziej niepokojące może być zainteresowanie się magią na serio. I pod tym względem bardziej niebezpieczne mogą być seriale o nastoletnich czarownicach, kierowane do dorastających dziewczynek. Zdarzyć się może, że zafascynowane tematem, same zechcą zostać szamankami. Znany jest przynajmniej jeden tego typu przypadek, dziewczyna zaczęła flirt z tematem poprzez wspomniany serial, a po kilku latach została wiccanką, czyli kimś w rodzaju kapłanki neopogańskiego ruchu wicca.

Nie warto wchodzić w sferę magiczną, dla szpanu, czy zabawy, powinien to być świadomy i przemyślany wybór, opanowanie magicznych technik wymaga bowiem lat praktyki, a nieumiejętne wykorzystanie magii może doprowadzić człowieka do tragedii.

Autor

Total
0
Shares
Podobne artykuły